Autor Wiadomość
Nadrin
PostWysłany: Pią 11:09, 06 Lip 2007    Temat postu: 15. Koniec?

Od rana wiedziałem, że ten dzień będzie okropny. Tego jedynego mogłem być pewien. Wiecie, to charakterystyczne swędzenie pod łopatką i skurczotrzaski w brzuchu nie wróżyły nic dobrego… No ale cóż, nie miałem wyjścia jak po raz kolejny stawić czoła codziennym zagrożeniom- wstałem z łóżka. Zjadłem co nieco popiłem (trochę więcej niż co nieco) i pojechałem. Nie ot tak tylko w interesach… Robota za miastem nigdy nie zapowiada się zbyt dobrze, no ale cóż kiedy w mieszku robi się pusto to nie ma co wybrzydzać. Koniec końców okazało się, że po prostu trzeba było zająć się pewną nawiedzoną kurzą fermą. Nic co by mogło mnie zaskoczyć. Uwinąłem się szybko, choć kury nie poddały się tak łatwo, i z nadzieją, że zdążę na obiad wróciłem do domu. Niestety. Nie ma tak pięknie. Jakiś baran przewrócił powóz na drodze niemal przed samymi bramami Soulyard i musiałem dość długo stać.
-Ech… Niektórzy ludzie to kompletnie nie zwracają uwagi na innych, moja droga.- użalała się jakaś kobieta, jadąca za mną. Miałem już tego dosyć wysłuchiwałem już od pół godziny jaki to świat jest zły i podły.
-A ten smród! Czy oni się w ogóle nie myją!?- jęknęła druga. Nie, tego już było za wiele- pomyślałem. Kolejka zaczęła się rozluźniać- widocznie usunęli zator, więc szybko odwróciłem się w stronę dwu kobiet.
-Kasra`Th demira yhauhaha srutututu bim-bom brum-brum!!- krzyknąłem. Moje oczy zabłysnęły złowrogo z resztą zawsze kiedy mówię w otchłannym. Dwie kobiety zbladły niemal dorównując trupom. Odwróciłem się i pojechałem dalej. Dziwne, przecież powiedziałem tylko: Muszę jeszcze kupić ogórka i bita śmietanę. No cóż, nigdy nie zrozumiem ludzi. W każdym bądź razie, dalsza część podróży minęła spokojnie. Dopiero gdy wróciłem do karczmy „Pod płonącym jeleniem” zaczęły się kłopoty. Właśnie zamówiłem sobie balię z gorącą wodą na kąpiel kiedy drogę zastąpił mi jakiś mięśniak. Uśmiechnąłem się do niego, po czym spróbowałem go ominąć (co, z uwagi na jego gabaryty, nie było proste). Koleś jednak złapał mnie za ramię (jak na tak wielkiego był niezmiernie szybki).
-Wyluzuj…- odpowiedziałem. On jednak przywalił mi z całej siły w brzuch. W życiu nie widziałem tylu różnokolorowych wzorków w tylu kształtach naraz, co wtedy. Olbrzym rozluźnił uścisk a ja zataczając się lekko cofnąłem się odrobinę. Wziąłem zamach i uderzyłem go z całej siły w twarz. Bogowie! Nawet nie drgnął! Zamiast tego przywalił mi w twarz. Przymknąłem oczy, a gdy je powrotem otworzyłem leżałem w kącie, a mój przeciwnik zbliżał się do mnie powoli.
-Umrzyj!- ryknąłem a olbrzym zachwiał się lekko i upadł z łoskotem. Nie miałem dzisiaj ochoty na zabawę. Pełny nadziei, że to już koniec udałem się na górę.
-Kurwa to mój pokój!- ryknąłem porządnie wkurzony, gdy zauważyłem zakapturzonego kolesia, siedzącego na środku pokoju. Błąd. Nigdy nie drze się na zakapturzonych kolesi, najlepiej to ich w ogóle omijać. Nic nie mówiąc wstał powoli. U jego boku dyndał spory bastard. Po chwili nieznajomy dobył go szybkim ruchem. Odskoczyłem wyjmując oba rapiery.
-Nie mam ochoty walczyć…- jęknąłem.
-Więc zginiesz.- odparł chłodno. Niemal natychmiast wyprowadził poziome cięcie- ledwie udało mi się uskoczyć. Sparowałem atak jednym rapierem a drugim natarłem na niego. Ku mojemu zdziwieniu nieznajomy odbił ostrze dłonią. Tak po prostu. Kolejne uderzenie niemal nie wytrąciło mi broni z ręki. Walczyliśmy tak parę minut. Uskoczyłem przed kolejnym atakiem z trudem łapiąc równowagę. Długo nie wytrzymam- jęknąłem w myślach. Kolejne uderzenie było tak silne, że zdrętwiała mi cała ręka. Równy oddech nieznajomego zmieszany z moim dyszeniem przerwał brzdęk upadającego rapiera. Spróbowałem ręką przywołać jakiś czar, jednak nieznajomy zdzielił mnie w dłoń płazem swego miecza. Moje palce chrupnęły łamane. Jęknąłem z bólu. Nieznajomy złapał miecz oburącz. Naprał markując cios, który chciałem odeprzeć. Ostrze bastarda zmieniło jednak w ostatnim momencie swój cel i wbiło mi się głęboko w brzuch. Kolejne brzdęknięcie zlało się z moim charkotem.
-To nie miało być tak…- wyjąknąłem.
-Teraz ja tu rządzę.- odparł nieznajomy z cynicznym uśmieszkiem.
-Jeszcze cię dorwę…- wysapałem ostatkami sił, po czym osunąłem się na podłogę. Potem był już tylko spokój i błogi sen…

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group