"Dzienniki barda" pióra Nadrina
Tu zlewają się ścieżki beznadziei...
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum "Dzienniki barda" pióra Nadrina Strona Główna
->
Dzienniki- nowe odcinki
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Dzienniki ogółem
----------------
Dzienniki- nowe odcinki
Dzienniki- wasze propozycje
Soulyard
----------------
Gospoda
Pandemonium
Biblioteka
Sala natchnionych
Pracownia
Wrota fantazji
Arena
Warownia
Rubieże
----------------
Altdorf
Sigil
Zapomniane Krainy
Dominaria
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Nadrin
Wysłany: Śro 16:58, 18 Kwi 2007
Temat postu: 4.Atak na Soulyard
W mieście panował ogromny gwar. Ludzie niczym kolorowe strumienie płynęli przez ciasne uliczki. Mimo, iż był środek nocy, było jasno niczym w dzień. Ognista łuna wisiała nad miastem niczym ogromny ognisty smok, obejmujący Soulyard swymi skrzydłami w niszczycielskim uścisku. Luthien stała naprzeciwko gospody, czujnym wzrokiem wypatrując sylwetki Nadrina. W dłoni dzierżyła swój sporych rozmiarów miecz . to miasto nie było bezpieczne na co dzień, a co dopiero w takiej sytuacji. Jednak widok obnażonego ostrza i groźny grymas na twarzy Luthien skutecznie odstraszał potencjalnych napastników. Kłęby gryzącego dymu, tańczyły pod rozgwieżdżonym nieboskłonem, formowały najróżniejsze kształty. Nagle Luthien poczuła silny uścisk na ramieniu. Nim się spostrzegła, ktoś zdecydowanym ruchem wciągnął ją do ciemnego zaułku. Zaklęła siarczyście i zamachnęła się mieczem na odlew, jednak ktoś złapał ją także za uzbrojoną rękę.
-Ciii…- szepnął uspokajająco Nadrin.
-Nad! Nie mogłeś się normalnie przywitać?!- odparła Luthien z wyrzutem.
-Przepraszam, ale sytuacja jest trudna.- odparł lekko zaniepokojony bard.
-Co się dzieje?- spytała się Luthien, skinieniem głowy wskazując na pustoszejące już z wolna ulice.
-Obawiam się, że portal, który otworzył się w gospodzie nie był jedyny.
-Co teraz?
-Trzeba zebrać resztę i jak najszybciej udać się do ratusza.- odparł bard. W tym samym momencie oboje zauważyli kilka odzianych w czerń sylwetek majaczących na tle gospody.
-Nad?- Luthien sprawiała wrażenie lekko zaniepokojonej.
-Zostań tu.- odparł stanowczym, lekko władczym tonem, po czym ruszył w stronę mrocznych postaci, dobywając obu rapierów. Luthien parsknęła gniewnie w odpowiedzi. Nadrin zasłonił się swoim ostrzem, przed nadciągającym uderzeniem wrogiego sejmitaru. Bard ugiął się lekko pod naporem ciosu, po czym szybko zaatakował drugim rapierem. Mroczny mężczyzna padł na ziemię obficie brocząc krwią z rozciętego gardła. Diabelstwo wymierzało swoje ciosy szybko i celnie. Również i jego Cień dołączył do walki, rozrywając na strzępy przeciwników. Nagle całe ciało barda przeszył zimny dreszcz. W ułamku sekundy Nadrin odwrócił się na pięcie widząc ostrze sejmitaru, wiszące nieruchomo nad jego głową. Z ust napastnika strużką ciekła szkarłatna krew. Zza opadających zwłok wyłoniła się Luthien z zakrwawionym mieczem i cynicznym uśmieszkiem.
-Sądziłeś, że się posłucham?- spytała, wymierzając kolejne ciosy.
-Nawet przez myśl mi to nie przeszło.- odparł bard. Kolejni napastnicy padali w objęcia śmierci. Nadrin dyszał już ze zmęczenia. Mimo, iż trupy pokrywały już znaczną część ulicy, wrogów nie ubywało. Kolejne szeregi mrocznych wojowników nacierały z szaleńczą furią. Było ich tak dużo, że diabelstwo miało wrażenie, iż formują się z wszechogarniającego dymu. W pewnym momencie oboje odskoczyli od wrogów dysząc ciężko. Skierowali ku sobie wygięte grymasem zmęczenia i bólu twarze. Nagle powietrze przesycone zapachem krwi i spalenizny przeszył przeciągły gwizd. Po chwili zawtórował mu świst nadlatującej strzały i jeden z przeciwników padł rażony śmiertelnym pociskiem. Nadrin wraz z Luthien odwrócili się zdziwieni.. Kilkadziesiąt metrów za ich plecami stała Narathiel napinając łuk do kolejnego strzału. Obok niej stał, a raczej skakał, gnom machając energicznie rękoma. Nadrin uczynił krótki gest dłonią, a z jego palców wyrwały się ledwo dostrzegalne promienie, które ze świstem przemieniły się w nagły poryw wiatru, posyłając napastników na ziemię. Oboje z Luthien zaczęli biec w stronę towarzyszy.
-W samą porę.- sapnął bard.
-Do ratusza.- odpowiedziała jego towarzyszka.
* * *
Powietrze w głównej Sali ratusza było przesycone smrodem krwi i wymiocin. Nadrin jednak wyczuwał inny zapach. O wiele silniejszy, niemal przytłaczający smród śmierci i strachu. Gdzieniegdzie między ogromnymi granitowymi kolumnami przemykały cienie. Bard rozejrzał się po sali. Wątłe światło pochodni rozbijało się na zimnych, granitowych ścianach, gdzieniegdzie odzianych kosztownymi arrasami. Podłoga zasnuta była konającymi strażnikami, wokoło których snuły się pielęgniarki. Nadrin skierował swoje kroki w stronę wielkiego, zdobionego krzesła, na którym siedział dobrze zbudowany, starszy człowiek.
-Musimy szybko podjąć działania…- zaczął bezceremonialnie bard.
-A co Twoim zdaniem robimy?!- odparł z wyrzutem siwiejący mężczyzna.
-Widocznie nie robicie tego, co powinniście. Moim zdaniem…- zaczął Nadrin, jednak jego rozmówca przerwał mu szybko.
-Nie obchodzi mnie Twoje zdanie! Zejdź mi z oczu diabli synu!
-Jak sobie życzysz.- odparło diabelstwo, po czym skierował się ku wyjściu.
-To był błąd…- stwierdziła Luthien.
-Nie potrzebuję pomocy żadnych brudnych mieszańców!- krzyknął starzec. Luthien parsknęła gniewnie, po czym również skierowała się ku wyjściu. Narathiel odprowadziła przyjaciółkę wzrokiem, po czym w raz z gnomem skierowała się do mrocznej postaci stojącej w zacienionym kącie.
-Luth…- szepnął Nadrin siedzący obok wejścia do ratusza.
-Są zbyt głupi, zbyt ślepi…- zaczęła Luthien.
-Wiem… jest taka pieśń… „Nikt z nich nie mógłby nawet trzymać świeczki przed Tobą, oślepieni decyzjami hipokrytów, nie zobaczą… jesteś małym kawałkiem bóstwa, to jest moje małe światło, dar jaki otrzymałem od Ciebie, pozwolę mu świecić jasno, by prowadziło Cię bezpiecznie na Twojej drodze… drodze do domu… wysokość jest drogą, lecz nasze oczy zwrócone są ku ziemi, jesteś światłem i drogą, o którym oni mogą jedynie czytać…”* czy jakoś tak.- podsumował bard.
-Ładne.- stwierdziła Luthien.
-Wiem…- odparł uśmiechając się lekko.
* W oryginale: TOOL : 10000 days.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin